30 lipca 2020

Udostępnij znajomym:

Wśród wielu problemów, jakimi żyje w ostatnich miesiącach świat, na pewno większości z nas umknęła informacja, iż amerykańscy i rosyjscy negocjatorzy spotkali się w tym tygodniu w Wiedniu, by omówić zasady dotyczące postępującej militaryzacji kosmosu.

Eksperci twierdzą, że jeśli wkrótce nie zostanie ustanowiony nowy traktat lub przynajmniej ogólne porozumienie w tej sprawie, przyszłość ludzkiej działalności poza atmosferą ziemską będzie bardziej przypominać “Gwiezdne Wojny” niż “Star Trek”. Dla niezorientowanych informacja, iż w pierwszych filmach konflikty zwykle rozwiązywano siłą, w drugich za pomocą słów.

Gorący temat

W zeszłym tygodniu nowo powstałe Siły Kosmiczne Stanów Zjednoczonych (Space Force) oskarżyły Rosję o umieszczenie wyrzutni pocisków na orbicie okołoziemskiej, do tego w pobliżu amerykańskiego satelity szpiegowskiego. Choć nic nie zostało zniszczone, USA od ponad roku narzekają na wykorzystywanie przez Rosję nowego, zwrotnego satelity nazywanego „inspektorem”, który może szpiegować kosmiczne obiekty należące do USA, a także być wykorzystany jako broń.

Rosjanie ze swojej strony argumentują, że Stany Zjednoczone opracowały skomplikowaną broń naziemną, zdolną do atakowania sieci satelitarnej przeciwnika podczas ewentualnego konfliktu zbrojnego.

Obie strony zgadzają się jednak co do tego, że najwyższy czas usiąść i przynajmniej rozpocząć rozmowę na ten temat.

„Jeśli process militaryzacji przestrzeni kosmicznej będzie się rozwijał, może to doprowadzić do niezwykle kosztownego i destabilizującego wyścigu zbrojeń” - mówi Vladimir Dvorkin, ekspert z Centrum Bezpieczeństwa Międzynarodowego IMEMO, głównej rosyjskiej instytucji badawczej należącej do Rosyjskiej Akademii Nauk. „W tej chwili nie ma żadnych praw zabraniających rozmieszczania broni konwencjonalnej na orbicie okołoziemskiej, ani takiej, która może uderzyć w inne obiekty w kosmosie, czy choćby w Ziemię. Naprawdę musimy usiąść i dojść w tych sprawach do porozumienia”.

Komunikacja, pogoda i co jeszcze?

W tej chwili wokół naszej planety krąży ponad 1,300 satelitów, które służą komunikacji, prognozowaniu pogody, obserwacji. Z części korzysta wojsko, choć pełne ich zastosowanie we współczesnych działaniach wojennych wciąż pozostaje częściowo tajemnicą. Wiadomo jednak, że od lat kosmiczny wyścig zbrojeń trwa, a dominacja w kosmosie oznacza również przewagę na Ziemi.

Na razie liderem wciąż pozostają Stany Zjednoczone, choć Rosja i Chiny od pewnego czasu starają się nadrobić zaległości wydając olbrzymie sumy na własne, ambitne programy kosmiczne i infrastrukturę. W 2007 r. Chiny dokonały pierwszej próby strącenia satelity. Na cel wybrano własne urządzenie orbitujące nad naszymi głowami. Eksperyment powiódł się. Świat dowiedział się wtedy, iż Kraj Środka posiada odpowiednie technologie i umiejętności. Wkrótce podobnych prób dokonała Rosja, a następnie Indie. To było prawie dekadę temu. Dziś zbrojenia kosmiczne są znacznie bardziej zaawansowane.

Strategia satelitarna

Jedynym poważnym, międzynarodowym dokumentem, który w niewielkim zakresie reguluje te problemy, jest Outer Space Treaty, traktat o przestrzeni kosmicznej podpisany na początku ery kosmicznej w 1967 r. Zakazuje on rozmieszczania broni masowego rażenia na orbicie Ziemi, ale nie porusza innych technologii wojskowych, które od tego czasu już zostały wdrożone lub znajdują się w fazie przygotowań i testów. Obejmują one m.in. satelity szpiegowskie, platformy do walki elektronicznej, globalne systemy pozycjonowania i celowania, przechwytywania pocisków i broń laserową.

Stany Zjednoczone oskarżają Rosję o wypuszczenie na orbitę nowego typu pojazdu, który jest w stanie poruszać się o własnych siłach, szpiegując inne satelity i potencjalnie je niszcząc. W szczególności dyskusja dotyczy urządzenia Kosmos 2543, który został wystrzelony z większego satelity, Kosmos 2542, w grudniu 2019 r. Rosjanie twierdzą, że nowy pojazd, który od czasu pojawienia się zbliżył się zarówno do rosyjskich, jak i amerykańskich satelitów, jest tylko „urządzeniem inspekcyjnym”. Ale na początku tego miesiąca sam Kosmos 2543 wyrzucił ze swojego wnętrza nowy obiekt, który Siły Kosmiczne Stanów Zjednoczonych uznały za rodzaj wyrzutni pocisków, posiadającej własny, mały silnik i mogącej z łatwością być użytej do zniszczenia innego satelity.

„To kolejny dowód na ciągłe wysiłki Rosji w zakresie opracowywania i testowania systemów kosmicznych” - napisał w oficjalnym oświadczeniu gen. John Raymond, szef operacji kosmicznych w Space Force – “Zgodny z opublikowaną przez Kreml doktryną wojskową, dotyczącą użycia broni zagrażających amerykańskim i sojuszniczym zasobom kosmicznym”.

Rosjanie mówią, że to tylko sonda, która ma pomóc w kontroli większych urządzeń. Ale to zupełnie nowa sytuacja i rodzi wiele pytań - uważa Andrei Baklitsky, ekspert ds. Bezpieczeństwa z Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego.

„Ten problem jest dość niejasny” - mówi. „Kiedy już masz w kosmosie coś, co może samo manewrować, w praktyce masz broń. Nie trzeba wiele, aby zniszczyć satelitę. Ale oczywiście, aby było to rzeczywiste zagrożenie wojenne, musiałoby być ich bardzo wiele umieszczonych na orbicie.”

Niebezpieczny test

Niedawny, rosyjski test zabójcy satelitów - jeśli rzeczywiście o to chodzi - był daleki od bezprecedensowego. Podczas zimnej wojny zarówno Stany Zjednoczone, jak i Związek Radziecki eksperymentowały ze sposobami niszczenia infrastruktury kosmicznej wroga, czasem z użyciem broni jądrowej. Po podpisaniu wspomnianego wcześniej traktatu obydwa kraje zmieniły nieco strategię.

W 1985 roku USA z powodzeniem zniszczyły podstawionego, własnego satelitę, za pomocą pocisku ASAT wystrzelonego z wysoko lecącego myśliwca F-15. Niedawno, bo w 2008 roku, wykorzystały z kolei morską broń antyrakietową Aegis, aby zestrzelić własny, satelitarny obiekt rozpoznawczy z niebezpiecznymi materiałami na pokładzie. Operacja ta oficjalnie miała na celu zapewnienie bezpieczeństwa publicznego, ale była krytykowana za jej militarne konsekwencje.

Powstanie sił kosmicznych

Rosyjscy analitycy twierdzą, że Moskwa jest głęboko zaniepokojona tajnym programem wojskowym USA o nazwie Space Force, który jest od niedawna nowym odgałęzieniem armii. Wśród kosmicznych misji znajdują się tajemnicze loty X-37B, bezzałogowej wersji starego promu kosmicznego. Dwa statki amerykańskiej eskadry odbyły już pięć tajnych lotów kosmicznych, trwających w sumie prawie osiem lat na orbicie. Rosjanie twierdzą, że X-37B wykonuje te same zadania, co ich satelity Kosmos, w tym pozycjonowanie zwrotnych urządzeń, tzw. ’inspektorów” na orbicie.

Podobno amerykańskie Space Force mają ujawnić oficjalną doktrynę walki w przestrzeni kosmicznej w przyszłym miesiącu, co, ostrzegają rosyjscy analitycy, może doprowadzić do nowego kosmicznego wyścigu zbrojeń.

„Obawy Rosji nie dotyczą zbytnio żadnej konkretnej broni amerykańskiej czy działalności w kosmosie” - mówi Baklitsky. „Ale martwimy się, że teraz istnieją stałe Siły Kosmiczne Stanów Zjednoczonych, które opracowują własną doktrynę walki, co może wywołać trudny do zatrzymania proces. To z kolei sprawia, że wszelkie próby znalezienia strategicznej stabilności na Ziemi stają się znacznie bardziej skomplikowane”.

Brak współpracy międzynarodowej

Rosja obawia się załamania amerykańsko-rosyjskiej współpracy kosmicznej, której rozkwit przypadał na okres zimnej wojny, ale jeszcze do niedawna trwał w związku z działaniami Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jednak kraj ten nie przyłączył się do amerykańskiego programu Artemis, który planuje umieścić ludzi na Księżycu do 2024. Ostatnio rosyjska agencja kosmiczna Roscosmos zareagowała gniewnie, gdy w kwietniu prezydent Trump zapowiedział wydobycie surowców na Księżycu, mimo że nie regulują tego żadne międzynarodowe traktaty.

W związku z tym Rosja ogłosiła, że będzie współpracować z Chinami w celu zbudowania stacji badawczej na Księżycu, co raczej nie przyczyni się do rozwiązania ziemskich napięć.

„Cokolwiek się nie działo, współpraca kosmiczna zawsze była jasnym punktem, dowodem na to, że kraje mogą współpracować dla wspólnego dobra” - mówi Andrei Ionin, niezależny rosyjski ekspert. „Takie projekty zawsze odgrywały rolę stabilizującą. Ale teraz wygląda na to, że każdy pójdzie własną drogą, gdy chodzi o badanie Księżyca. To nienajlepszy sposób na poprawę współpracy międzynarodowej”.

Zagrożenie przyjdzie z góry?

Wiemy od dawna, że ewentualny konflikt militarny może przenieść się poza atmosferę naszej planety. Powinniśmy również zdawać sobie sprawę, że tam może mieć swój początek. W 2015 roku w specjalnym raporcie dla Kongresu USA zasugerowano, by baczną uwagę zwrócić na kosmiczny program Chin o nazwie Counterspace. Raport wyjaśnia, iż do tzw. arsenału astralnego Chin należą już prawdopodobnie pociski wystrzeliwane z przestrzeni kosmicznej w kierunku Ziemi, broń energetyczna, a także orbitalne systemy antysatelitarne.

Satelity pełnią ważną rolę nie tylko dla komunikacji cywilnej, ale również wojskowej. Istnieje wiele sposobów ich unieszkodliwienia. Z łatwością zniszczyć można na wiele sposobów delikatne czujniki, lub za pomocą fal radiowych zakłócić transmisję danych.

"Chodzi o to, że Stany Zjednoczone nie chcą konfliktu w przestrzeni kosmicznej" – mówił kilka lat temu Frank Rose, ówczesny asystent sekretarza stanu do spraw kontroli zbrojeń. "USA gotowe są rozmawiać z Rosją i Chinami w celu zapewnienia bezpieczeństwa w kosmosie. Ale jedno musimy stanowczo powiedzieć: będziemy bronić naszej własności w razie ataku".

Najtrudniejsza jest ocena, które ze znajdujących się nad naszymi głowami urządzeń jest w rzeczywistości ukrytą bronią. David Axe, dziennikarz zajmujący się współczesnymi zagadnieniami militarnymi uważa, że nikt nie jest w stanie tego określić: "Wciskając przysłowiowy jeden guzik, satelita naprawczy zamienić się może w mechanicznego mordercę wyposażonego w lasery, ładunki wybuchowe, czy mechaniczne chwytniki. Zanim to jednak nastąpi, urządzenie będzie wyglądało niewinnie". Stąd podejrzenia wobec rosyjskich urządzeń z serii Kosmos.

Pojawia się więc kilka pytań: ile w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat umieszczono na orbicie takich satelit? jakie jest ich zadanie? i czy należy traktować je jak uśpione zagrożenie?

A tak poważnie, to kosmiczne systemy obronne i ofensywne są coraz bardziej zaawansowane i jest ich coraz więcej. Wielu specjalistów przekonuje, że militaryzacji kosmosu już nic nie zatrzyma. Nieuchronność tego procesu nie powinna nas, ludzkości, zwalniać jednak z obowiązku zastanowienia się, czy jest nam to potrzebne, jaką ma dla nas wartość i jakie stanowi zagrożenie. Podstawowe pytanie brzmi więc, czy obserwowany wyścig zbrojeń wysoko nad nami zwiększy bezpieczeństwo w przyszłości, czy też będzie początkiem naszego końca?

Wracamy do Wiednia

Obowiązujące umowy międzynarodowe i traktaty zbrojeniowe nie rozwiązują realnego, kosmicznego problemu. Dlatego cieszy pierwsza próba rozmów na ten temat. Niedawne spotkanie w Wiedniu nie przyniosło rozstrzygnięcia, ale nikt nie spodziewał się, że będzie inaczej. Ważne, że pojawiła się potrzeba dyskutowania, miejmy nadzieję, że w przyszłości w większym gronie.

Na razie w jednym miejscu rozmawiamy, a technologia pozwalająca na prowadzenie działań militarnych w bliskiej nam przestrzeni lub z jej wykorzystaniem już istnieje i jest rozwijana.

Na podst. csmonitor, scientificamerican, theatlantic, popsci, state.gov, focus.pl, Wikipedia
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor