13 kwietnia 2022

Udostępnij znajomym:

Prezydent Rosji od dawna pokazywał kim jest, dlaczego więc trzeba było dopiero inwazji na Ukrainę, abyśmy ostatecznie się o tym przekonali? – takie pytanie na łamach The Guardian zadał Gideon Rachman, znany komentator polityczny i autor książek.

Putin od zawsze był mistrzem odwracania uwagi oraz zastraszania – zwraca uwagę, przypominając jedną z konferencji prasowych z udziałem prezydenta Rosji. 

Władimir Putin był zirytowany - a może po prostu znudzony. Rosyjski przywódca cierpliwie odpowiadał na pytania grupy międzynarodowych dziennikarzy w restauracji hotelowej w Davos. Gdy jeden z dziennikarzy zadał niewygodne pytanie, które go wyraźnie zirytowało, spojrzał na Amerykanina, i odparł: „Za chwilę odpowiem na to pytanie. Ale najpierw zapytam o ten niezwykły pierścień, który ma pan na palcu”.

Wszyscy momentalnie skupili swoją uwagę na dziennikarzu. „Dlaczego kamień jest tak duży?” - kontynuował Putin. Kilka osób zaczęło chichotać, a dziennikarz wyglądał na zakłopotanego. Putin przybrał ton szyderczego współczucia i kontynuował: „Na pewno nie ma pan nic przeciwko temu, że pytam, bo przecież nie nosiłby pan czegoś takiego, gdyby nie chciał pan zwrócić na siebie uwagi?”.

W tym momencie zapomniano już o pytaniu. To była mistrzowska lekcja odwracania uwagi, a sytuacja miała miejsce w roku 2009, kiedy sprawował już władzę niemal od dekady. 

Zachodnie służby wywiadowcze od dawna ostrzegały, że Rosja jest gotowa do ataku, jednak wielu doświadczonych obserwatorów zarówno w Rosji, jak i na zachodzie, nie chciało w to wierzyć. Po ponad 20 latach sprawowania przez niego władzy mieli poczucie, że go rozumieją i wiedzą, do czego jest zdolny. Wiedziano, że jest bezwzględny i brutalny, ale równocześnie uważano go za człowieka racjonalnego, wyrachowanego i zaangażowanego w integrację Rosji ze światową gospodarką. Niewielu wierzyło, że jest on zdolny do tak lekkomyślnego ryzyka. Pomylili się. 

Od momentu objęcia przez niego władzy często widziano w nim to, co chciano zobaczyć i bagatelizowano najciemniejsze strony putinizmu.

W rzeczywistości pobłażanie Putinowi przez świat zewnętrzny wykraczało poza zwykłe przymykanie oczu na jego ekscesy. Dla rosnącego pokolenia przywódców i konserwatystów kulturowych spoza Rosji Putin stał się kimś w rodzaju bohatera i wzoru do naśladowania. W oczach jego wielbicieli odziedziczył on kraj upokorzony rozpadem Związku Radzieckiego. Dzięki sile i sprytowi odbudował jego status i światową potęgę, a nawet odzyskał część terytorium utraconego w wyniku rozpadu ZSRR. Zachwycił też nacjonalistów i populistów na całym świecie skutecznie przeciwstawiając się zadufanym w sobie amerykańskim liberałom, takim jak Hillary Clinton i Barack Obama.

Podziwiają go nie tylko Rosjanie 

W 2018 roku Dmitrij Peskow powiedział: „Na świecie istnieje zapotrzebowanie na wyjątkowych, suwerennych przywódców, na zdecydowanych... Rosja Putina była punktem wyjścia".

Gideon Rachman przypomina, że fanklub Putina na przestrzeni lat miał licznych członków na zachodzie. Rudy Giuliani, bliski doradca i prawnik prezydenta Trumpa, wyraził podziw dla dokonanej przez Putina aneksji Krymu, zauważając, że "podejmuje decyzje i wykonuje je szybko. To właśnie nazywa się przywództwem" - mówił.

Nigel Farage, były lider angielskiej partii UKIP, później ruchu Brexit, a także przyjaciel Donalda Trumpa, stwierdził kiedyś, że najbardziej ze światowych przywódców podziwia Putina: „Sposób, w jaki rozegrał całą sprawę Syrii. Genialne. Nie, żebym popierał go politycznie".

Z kolei Matteo Salvini, lider prawicowej włoskiej partii Liga Północna i były wicepremier tego kraju, dał się sfotografować w koszulce z jego wizerunkiem, a prezydent Filipin rzekł swego czasu: "Moim ulubionym bohaterem jest Putin".

Jinping Xi również bez wątpienia należy do tego grona. Prezydent Chin już tydzień po objęciu stanowiska w 2013 r., swoją pierwszą wizytę odbył właśnie do Rosji. Co więcej, zaledwie 20 dni przed inwazją Rosji na Ukrainę, Xi spotkał się z Putinem. Wkrótce potem Rosja i Chiny ogłosiły partnerstwo "bez granic". Zarówno Putin, jak i Xi, to władcy silnej ręki, którzy scentralizowali wokół siebie władzę. Są, jak to ujął rosyjski naukowiec Alexander Gabuev, "carem i cesarzem". Czy ich partnerstwo przetrwa rosyjską inwazję na Ukrainę?

13 lat rządów 

Od 31 grudnia 1999 roku pełnił obowiązki prezydenta Rosji. Na początku nie było jasne, jak długo utrzyma się na tym stanowisku, ani że stanie się najbardziej agresywnym przeciwnikiem zachodniego liberalizmu i pionierem nowego modelu autorytarnego przywództwa. Gdy chaotyczna epoka Jelcyna w latach 90. dobiegała końca, Putinowi w zdobyciu najwyższego stanowiska pomogli jego dawni koledzy z KGB. Miał on również poparcie najbogatszych i najpotężniejszych ludzi w Rosji, oligarchów, którzy widzieli w nim sprawnego administratora i "bezpieczną parę rąk", która nie zagrozi ich interesom. 

Rzeczywistość kontra obietnice

W swoim pierwszym telewizyjnym przemówieniu wygłoszonym w Sylwestra 1999 roku, zaledwie kilka godzin po objęciu urzędu, obiecał "chronić wolność słowa, sumienia, środków masowego przekazu, prawa własności jako podstawowych elementów cywilizowanego społeczeństwa". W marcu 2000 roku, gdy wygrał wybory i w pełni objął zajmowany tymczasowo urząd prezydenta, z dumą zapewniał: "Udowodniliśmy, że Rosja staje się nowoczesnym państwem demokratycznym". Kiedy Bill Clinton po raz pierwszy spotkał się z Putinem na Kremlu, w czerwcu 2000 roku, oświadczył, że jego rosyjski odpowiednik jest "w pełni zdolny do zbudowania prosperującej, silnej Rosji, przy jednoczesnym zachowaniu wolności i pluralizmu oraz rządów prawa".

Jego działania jednak mocno zaczęły odbiegać od obietnic. W pierwszym roku urzędowania rozpoczął ograniczanie niezależnych źródeł władzy, wzmocnienia centralnego autorytetu państwa i wykorzystanie działań wojennych do wzmocnienia swojej osobistej pozycji - wszystkie te zabiegi miały stać się znakami rozpoznawczymi putinizmu. Eskalacja wojny w Czeczenii sprawiła, że prezydent Rosji zaczął jawić się jako nacjonalistyczny bohater, broniący rosyjskich interesów i chroniący zwykłych obywateli przed terroryzmem. Jednym z pierwszych posunięć, które zaniepokoiło liberałów, było przywrócenie przez Putina starego radzieckiego hymnu narodowego. Jego obietnice dotyczące ochrony wolności mediów okazały się puste: kilka niezależnych sieci telewizyjnych w Rosji znalazło się pod kontrolą rządu.

Rosja chciała silnego przywódcy 

Gdy Putin umocnił się na stanowisku, zadbano o jego odpowiedni wizerunek - mocarza. W mediach zaczęły pojawiać się obrazy z Putinem ćwiczącym judo, jeżdżącym na koniu czy siłującym się na rękę. Zdjęcia te wywoływały kpiny wśród intelektualistów i cyników. Jednak ludzie zajmujący się jego wizerunkiem wiedzieli, co robią, ich celem było stworzenie wizerunku bohatera-zbawiciela.

Rosjanie chcieli silnego prezydenta, który pomoże udźwignąć rosyjską gospodarkę z kolan. Upadek ZSSR wiązał się z rozpadem gospodarki, a wielu ludzi doświadczyło znacznego spadku poziomu życia. 

Putin obiecywał przywrócić stabilność i dumę z epoki sowieckiej tym Rosjanom, którzy stracili ją w latach 90. Jednak to nie wszystko - pragnął także przywrócić ZSRR. W przemówieniu z 2005 roku nazwał upadek Związku Radzieckiego "największą katastrofą geopolityczną XX wieku". Latem 2021 roku opublikował długi esej zatytułowany "O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców", który już w tamtym czasie niektórzy postrzegali jako manifest inwazji. Próbował udowodnić, że Ukraina jest sztucznym państwem, a "Rosja została okradziona, gdy w 1991 roku Ukraina uzyskała niepodległość". 

Lęki Putina 

Jednym z lęków Putina jest utrata przez Rosję po raz pierwszy od wieków statusu jednego z wielkich mocarstw świata - powiedział w 2019 roku Fiodor Łukjanow, pracownik naukowy, który był blisko prezydenta Rosji. 

W 2007 roku na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa dał do zrozumienia, że zamierza walczyć z porządkiem świata forsowanym przez USA. Przemówienie było w pewnym sensie wyzwaniem rzuconym zachodowi. Wówczas oskarżył USA o "niemal nieograniczone nadużywanie siły - siły militarnej - w stosunkach międzynarodowych, siły, która pogrąża świat w otchłani nieustannych konfliktów”.

Przemówienie było nie tylko pełną gniewu refleksją nad przeszłością. Wskazywało również drogę ku przyszłości. Znalazły się tam zapowiedzi tego, co miało nastąpić w przyszłości: interwencja wojskowa w Gruzji w 2008 r., aneksja Krymu w 2014 r., wysłanie wojsk do Syrii w 2015 r., ingerencja w wybory prezydenckie w USA w 2016 r. - przypomina Gideon Rachman na łamach The Guardian. Wszystkie te działania miały poprawić reputację Putina jako silnego przywódcy, który odrzuca zachodnie przywództwo i "liberalny porządek międzynarodowy".

“Winny zachód”

Oskarżenia pod adresem zachodu sięgają lat 90. W Moskwie wielokrotnie argumentowano, że rozszerzenie NATO o kraje byłego imperium sowieckiego (w tym Polskę i kraje bałtyckie) było bezpośrednim zaprzeczeniem obietnic złożonych po zakończeniu zimnej wojny. Kolejne pretensje pojawiły się po interwencji NATO w wojnie o Kosowo w latach 1998-1999. Rosjan nie uspokoiła zachodnia riposta, że NATO działa w odpowiedzi na łamanie praw człowieka przez Serbię.

Putin jako argumentu używał także wojny w Iraku, którą rozpoczęły Stany Zjednoczone wraz z sojusznikami. Dla niego masowy rozlew krwi w Iraku był dowodem na to, że samozwańcza pogoń zachodu za "demokracją i wolnością" przynosi jedynie niestabilność i cierpienie.

2014

Kiedy w lutym 2014 roku Rosja najechała i zaanektowała Krym, zachód postrzegł to jako rażące naruszenie prawa międzynarodowego, które - jak wielu się obawiało - może być wstępem do dalszych aktów agresji.

Jednak w Rosji uznano to za triumf, a wskaźniki aprobaty dla Putina w niezależnych badaniach opinii publicznej wzrosły do ponad 80%. Zbliżył się on do osiągnięcia ostatecznego celu, bycia władcą mocarstwa, czyli utożsamienia narodu z przywódcą. Wiaczesław Wołodin, przewodniczący rosyjskiego parlamentu, cieszył się: "Jeśli jest Putin, to jest Rosja. Jeśli nie ma Putina, nie ma Rosji". A sam Putin chwalił się, że Krym został zajęty bez jednego wystrzału.

Zachód odpowiedział, były nawet sankcje. Oburzenie nie trwało jednak długo. Już cztery lata później Rosja była gospodarzem mistrzostw świata w piłce nożnej, a podczas finału Putin siedział z prezydentami Francji i Chorwacji w loży VIP-ów. 

Łatwość, z jaką Putin zaanektował Krym - oraz szybkość, z jaką zachód był gotowy mu wybaczyć - mogły wywołać u niego zbytnią pewność siebie, która doprowadziła do inwazji na Ukrainę. Nie zapominajmy także o wadach modelu przywództwa opartego na silnej władzy. Dziesięciolecia u władzy mogą spowodować, że przywódca ulegnie megalomanii lub paranoi. Eliminacja mechanizmów kontroli i równowagi, centralizacja władzy i promowanie kultu osobowości zwiększają prawdopodobieństwo popełnienia przez przywódcę katastrofalnego błędu. Z tych wszystkich powodów rządy silnej władzy są z natury wadliwym i niebezpiecznym modelem rządzenia – zauważa Rachman. 

Inwazja, która miała zapewnić Rosji pozycję wielkiego mocarstwa, a Putinowi miejsce w historii, wyraźnie się nie udała. Putin jest teraz uwikłany w brutalną wojnę, a zachodnie sankcje sprawią, że rosyjska gospodarka dramatycznie skurczy się w tym roku. 

Jak będzie finał?

Nieoficjalnym celem polityki zachodniej jest oczywiście odsunięcie Putina od władzy - twierdzi Rachman na łamach The Guardian. Jednak koniec może nie nadejść tak szybko, jak byśmy sobie tego życzyli. Putin obecnie jest jeszcze mniej skłonny do dobrowolnej rezygnacji z władzy, ponieważ jego następcy mogą odrzucić jego politykę, a nawet postawić go przed sądem.

Perspektywy powstania ludowego są równie nikłe. Wszelkie protesty były i będą zapewne tłumione, a kary surowe. Trzeci scenariusz - możliwość przejęcia władzy przez oświeconą elitę - również wydaje się poza zasięgiem. Zorganizowanie pałacowego zamachu stanu przeciwko Putinowi będzie bardzo trudne: wszyscy dysydenci zostali już dawno temu usunięci z Kremla.

na podst. The Guardian

opr. al

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2024

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor