09 kwietnia 2016

Udostępnij znajomym:

W ciągu ostatnich kilku dni dowiedzieliśmy się sporo o sposobach cichego i anonimowego ukrywania pokaźnych majątków. Globalne i lokalne sieci informacyjne każdego dnia ujawniają kolejne dokumenty pochodzące z firmy prawniczej Mossack Fonseca, pomagającej w rejestracji fasadowych spółek w Panamie. W kilku krajach już doszło do politycznych zawirowań, gdy okazało się, że w proceder unikania podatków zamieszani są znani politycy, sportowcy i artyści. Jednak to nie znane nazwiska, stanowiska, a nawet sumy wzbudzają największe zdumienie, ale fakt, iż w większości przypadków działania te są legalne.

Panama jest znanym rajem podatkowym, podobnie jak wiele innych krajów, gdzie zagraniczni obywatele mogą zakładać spółki nisko lub w ogóle nieopodatkowane. Takie firmy operują wtedy poza własnym krajem i korzystają z finansowych korzyści, jakie to przynosi. W Panamie jedyna opłata ponoszona przez zagraniczną spółkę to 300 dolarów rocznie dla rządu. Do tego dochodzi anonimowość. Zwykle nikt nie pyta o nazwisko właściciela, nigdzie nie są wprowadzane jego dane. Nawet jeśli, to kraj uznawany za raj podatkowy z nikim nie dzieli się takimi informacjami. W Panamie ujawnienie danych klienta przez bank jest przestępstwem. Ma to miejsce wyłącznie na polecenie sądu i w bardzo nielicznych przypadkach.

Dlatego z usług takich korzystają nie tylko legalnie działające korporacje, ale również świat przestępczy. System pozwala bowiem na legalizację każdej sumy poprzez inwestycje. Poza unikaniem opodatkowania, ważną usługą jest pranie brudnych pieniędzy. W związku z tym w kraju tym funkcjonuje ponad 350 tysięcy międzynarodowych spółek. Więcej jest tylko w Hong Kongu i na należących do Wielkiej Brytanii Wyspach Dziewiczych. Wkrótce wszystkich przebije USA, o czym więcej za chwilę.

Pozostańmy jeszcze przez moment przy Panamie, bo to najstarszy raj podatkowy w naszej części świata i powstały właśnie dzięki Stanom Zjednoczonym. W 1919 r. rozpoczęto tam rejestrowanie zagranicznych statków pod panamską banderą, by firma Standard Oil mogła uniknąć rozporządzeń, opłat i podatków narzuconych przez rząd w Waszyngtonie. Poza tym w okresie prohibicji statki należące do amerykańskich armatorów, ale pływające pod flagą Panamy, mogły na swych pokładach serwować alkohol. Do dziś zagraniczne statki mogą się tam internetowo zarejestrować i uniknąć opodatkowania.

W 1927 r. bankierzy z Wall Street pomogli Panamie stworzyć prawa korporacyjne pozwalające zagranicznym podmiotom na otwieranie nieopodatkowanych spółek. Tak naprawdę pomagali sobie, głównie w odprowadzaniu zarabianych na nowojorskiej giełdzie pieniędzy. W latach 70. Panama wprowadziła prawa chroniące dane swych klientów i wtedy tak naprawdę zaczęły tam ściągać osoby z całego świata. Za rządów dyktatora Manuela Noriegi, współpracującego z kolumbijskim kartelem Medelin, na konta w lokalnych bankach trafiły miliardy pochodzące z działalności przestępczej. Tyle w skrócie o historii Panamy jako raju podatkowego. W innych krajach odbywało się to nieco inaczej, ale odnoszone korzyści do dziś są podobne.

Prawdę mówiąc, to każdy z nas może założyć konto w tzw. raju podatkowym, uniknąć rozliczeń z fiskusem, ukryć rzeczywiste dochody. Wystarczy łącze internetowe i na początek kilka tysięcy dolarów. Pomocą służą małe i duże firmy prawnicze pośredniczące w podobnych transakcjach i działające na terenie krajów takich jak właśnie Panama, a także Kajmany, Luksemburg, Hong Kong, Singapur, Wyspy Marshalla, etc. W ostatnich latach do listy tej dopisano Stany Zjednoczone, które w pewnych kręgach nazywane są Nową Szwajcarią. Okazuje się, że mimo głośno wyrażanej dezaprobaty dla krajów pozwalających Amerykanom na unikanie opodatkowania we własnym kraju, stworzono tu prawa pozwalające na dokładnie to samo obywatelom innych państw. Jak tu nie mówić o podwójnej moralności. Wciąż jednak za wcześnie na rozwinięcie tego tematu. Na razie więcej o funkcjonowaniu rajów podatkowych i próbach zablokowania ich działalności.

Założenie spółki i konta w raju podatkowym jest więc proste. Oczywiście ryzyko wpadki istnieje i trzeba się wówczas liczyć z konsekwencjami. Najbogatsi nie martwią się tym na zapas, bo do tworzenia tego typu spółek zatrudniają drogich specjalistów od bankowości, na przykład z Mossack Fonseca, których zadaniem jest swych klientów przed tym chronić. Firmy te poruszają się w granicach prawa i starają się, by prowadzone przez nie operacje finansowe też takie były, w najgorszym przypadku funkcjonowały w szarej strefie, która w razie rozprawy sądowej nie zostanie uznana za działanie kryminalne. Kiedy prawnicy mówią, że działają legalnie i chronią interesy klientów, nie kłamią bezczelnie, ale tylko trochę. Gdyby działali całkowicie nielegalnie, szybko straciliby dobrą opinię wśród światowych elit finansowych, a tym samym możliwość oferowania swych usług w tzw. rajach podatkowych. Oczywiście część ujawnionych w dokumentach przypadków okaże się działalnością kryminalną. Będzie to jednak zaledwie garstka. Większość ze 140 osób z 50 krajów wspomnianych w tzw. Panama Papers nie poniesie żadnych konsekwencji, może z wyjątkiem utraty pozycji społecznej, stanowiska, czy dobrej opinii, co już ma miejsce w Islandii, Francji, czy Grecji.

Osoby starające się powstrzymać działalność rajów podatkowych stoją na straconych pozycjach. Po pierwsze takie operacje finansowe są w większości przypadków legalne i nieprawdopodobnie dochodowe, po drugie mamy do czynienia z konfliktem interesów. Rządy wielu krajów odnoszą bowiem korzyści z unikania opodatkowania przez innych. Może im się nie podobać, że własny obywatel ucieka z pieniędzmi, ale bardzo odpowiada im, gdy obcy obywatel robiąc to samo inwestuje u nich. Posłużmy się przykładem Wielkiej Brytanii.

Premier David Cameron znany jest z krytycznych wypowiedzi pod adresem osób unikających opodatkowania i korzystających z rajów podatkowych. W 2013 r. podczas szczytu G8 polityk ten był siłą napędową międzynarodowej inicjatywy, mającej na celu walkę z przypadkami kreatywnej księgowości, unikania opodatkowania, itd. Z drugiej strony sam jest beneficjentem tego systemu. Założona przed laty przez jego ojca w Panamie spółka Blairmore Holdings Inc. jest klientem kancelarii Mossack Fonseca i posiada około 31 mln. dolarów w aktywach. Dochody tej firmy nigdy nie były opodatkowane w Wielkiej Brytanii, ani w żadnym innym kraju. Po śmierci ojca premier David Cameron odziedziczył spółkę, która działa nadal. Konflikt interesów? Absolutnie. Z drugiej strony żaden z Cameronów nie złamał prawa. Wszystko odbyło się legalnie.

Nawet gdyby premier Anglii nie był osobiście zamieszany we wspomniane machinacje finansowe, wciąż nie mógłby pozwolić na zaostrzenie prawa, bo prawdopodobnie doprowadziłby do ruiny Londyn, a może nawet cały kraj. Ekonomia Wielkiej Brytanii jest blisko powiązana z kontami w rajach podatkowych poprzez swój rynek nieruchomości. Kupowanie domów i apartamentów w Londynie jest jednym z ulubionych sposobów unikania opodatkowania i prania brudnych pieniędzy przez oligarchów z Rosji i byłych republik tego kraju, a także państw azjatyckich. Inwestują oni w nieruchomości właśnie poprzez spółki zakładane w rajach podatkowych. Są to olbrzymie sumy, które sprawiają, że całkowita wartość nieruchomości w Londynie jest wyższa od dochodu narodowego Brazylii. Jakakolwiek próba odgórnego ograniczenia takich transakcji doprowadzi do załamania rynku, spadku wartości nieruchomości, a tym samym wywoła poważne problemy brytyjskiej ekonomii. Z drugiej strony dzięki temu na kupno mieszkania w Londynie znów byłoby stać zwykłych ludzi.

Równie ważne jest znaczenie centrum Londynu dla całego biznesu związanego z unikaniem opodatkowania. Znajdują się tam instytucje finansowe mocno związane z rajami podatkowymi i stanowiące integralną część całego, globalnego systemu finansowego. W ubiegłym roku na niecałej mili kwadratowej centrum tego miasta, mieszczącej biura najważniejszych banków i pośredników, wypracowano dochód w wysokości 64 miliardów dolarów. Dlatego jeden z byłych doradców Camerona przyznał, że poza publicznymi deklaracjami nie powinniśmy spodziewać się żadnych realnych działań na rzecz ograniczenia działalności tzw. rajów podatkowych.

USA - już niedługo największy raj podatkowy świata

Jeśli komuś powyższy przykład nie wystarczy, spójrzmy na USA, które w ostatnich latach bardzo agresywnie stara się walczyć z przypadkami przenoszenia funduszy na zagraniczne konta, a tym samym unikaniem ich opodatkowania. W tym samym czasie stopniowo wprowadzane zmiany pozwoliły na stworzenie raju dla uciekających przed podatkami we własnych krajach. Stany Zjednoczone domagają się transparentności od innych, ale same nie zgadzają się na jakąkolwiek wymianę informacji. Dzięki temu ulokowane tu pieniądze są bezpieczne, anonimowe i dla obywateli innych państw, nieopodatkowane. Miliony dolarów przenoszone są z kont na Bermudach, Wyspach Dziewiczych, Bahama, czy Hong Kongu do Nevady, Wyoming i Południowej Dakoty.

Przez dziesięciolecia Szwajcaria była światową stolicą tajnych kont bankowych. W 2007 roku jeden z pracowników UBS Group AG zdradził amerykańskim władzom nazwiska i numery kont obywateli USA przetrzymujących tam pieniądze. Doszło do precedensu i w krótkim czasie do podobnych działań zmuszone zostało kolejne 80 banków, które dodatkowo zapłaciły Stanom Zjednoczonym karę 5 miliardów dolarów. Wśród nich Rothschild Bank AG, który w ubiegłym roku podpisał z Departamentem Sprawiedliwości umowę, na podstawie której ujawnił konta obywateli USA i zapłacił symboliczną karę 11 milionów dolarów. Dziś operuje na terenie tego kraju oferując zagranicznym klientom bezpieczne lokaty w kilku stanach. Wcześniej jednak należało zmienić prawo.

W 2010 r. podpisano ustawę FATCA, zmuszająca zagraniczne instytucje finansowe do ujawniania kont obywateli USA pod groźbą dotkliwych kar. Zainspirowana tą ustawą Międzynarodowa Organizacja Współpracy i Rozwoju stworzyła własne, podobne rozporządzenia. Spośród wszystkich krajów poproszonych o podpisanie umowy tylko kilka odmówiło: Bahrain, Republika Vanuatu, Republika Nauru oraz... USA. W ten sposób staliśmy się największym i najpewniejszym bankiem dla poszukujących anonimowości i bezpiecznej przystani dla swych pieniędzy.

"Co za ironia i przebiegłość! Stany Zjednoczone, które przodują w krytykowaniu szwajcarskich banków za ich politykę ochrony klientów powoli przejmują rolę tajemnego skarbca świata" - napisał niedawno jeden ze szwajcarskich prawników w branżowym piśmie. "Słyszycie ten świst? To pieniądze uciekające do Ameryki".

W świecie finansów USA noszą zresztą od niedawna przydomek Nowej Szwajcarii. Nie bez powodu. Jako stabilny ekonomicznie kraj, chroniący dane bankowe, USA automatycznie stały się doskonałym miejscem do przechowywania większej gotówki. Ale tylko dla obcokrajowców. Jak grzyby po deszczu powstają tu teraz firmy pośredniczące w przygotowaniu odpowiednich dokumentów. Na konta w USA wpływają miliony z innych, zagrożonych nowym prawem rajów podatkowych.

Można to nazwać podwójna moralnością? Można. Dlatego działania te wywołują wzburzenie w krajach podobnych do Panamy. Zresztą kraje te i firmy podobne do Mossack Fonseca są częścią wielkiej, międzynarodowej pajęczyny finansowej sięgającej do prawie każdego kraju świata. Jej zniszczenie oznaczałoby upadek wielu potężnych firm i wpływowych rządów. Nikt, przynajmniej na razie, się na to nie odważy. Najwyżej od czasu do czasu ktoś pociągnie delikatnie za jedną z nitek. Tak jak teraz, przy okazji wycieku dokumentów z Panamy. To tylko mała kropla, z której deszczu raczej nie będzie.

Na podst. bloomberg.com, The Atlantic,
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Crystal Care of Illinois

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor